Jesieniarsko na maxa…
Powinienem pisać relację z wyprawy rowerowej na Morawy (no, tak gwoli ścisłości to na Morawskie Szlaki Winne) ale jakoś mnie ta jesień spycha w stronę nicnierobienia. Wiecie, co masz zrobić dziś, zrób pojutrze, będziesz miał dwa dni wolnego… i tak sobie upływają chwile, minuty, godziny i dni odkąd wróciliśmy z przecudnego wypadu do naszych południowych sąsiadów.
Ale, by się usprawiedliwić… ten czas wcale nie jest taki stracony, jak chciałby to nakreślić stary Marcel. Co prawda wszystko mogłoby się podobnież obracać wokół smaku kawałka pyszne-go… sera, może niekoniecznie maczanego w herbacie, za to popijanego wybornym winem, ale… oszczędźmy sobie zbieżności, bo kto dziś ma czas na tracenie tylu chwil przed komputerem?
Jednak jesieniarsko przeglądam fotografie poczynione na wypadzie, odnotowując gdzie i jak głębokie zawierają evidence of autumn, a przy okazji raduję uszy duńskim jazzem. Taaa… dobrze czytacie… skandynawska scena jazzowa przeżywa renesans w moim odtwarzaczu, bo … no po prostu piękna to muzyka jest.
Zanim zaproszę na spotkanie z kolejnym zespołem z Danii, krótki anons dlaczego warto ten czas im poświęcić. Otóż… jeśli kiedykolwiek oczarował Was fortepian Esbjörna Svenssona to koniecznie kliknijcie w link poniżej. Ba, tym bardziej kliknijcie w poniższy link, jeśli żal Wam, że elektroniczne pasaże Lund Quartet już od lat utkwiły na jednym li tylko krążku i próżno wyczekujemy, aż chłopaki coś nagrają ponownie. Na szczęście życie, a jak za chwilę usłyszycie – muzyka również – nie zna próżni, więc teraz z przyjemnością zapraszam na kilka minut (ofkors w serwisach streamingowych jest tego więcej) z muzyką tria Hvalfugl (no, nie jest łatwo wymówić tę nazwę, zresztą sami spróbujcie przedstawić ich przyjaciołom, po kilku butelkach wina 😉 Ale warto, bo Jeppe Lavsen (gitara), Anders Juel Bomholt (kontrabas) i Jonathan Fjord Bredholt (fortepian, fisharmonia) to mistrzowie jesieniarskich klimatów.