-
Jego kantyleny brzmią…
„…inaczej niż u Mozarta (który prowadził kantylenę po sznureczku symetrycznych segmencików), inaczej niż u Schuberta (który porusza się zwrotkami), jedną linią nieprzerwaną. Słuchane, brzmią te kantyleny tak, jakby były, i to właśnie na gorąco, improwizowane. Są wykwintne, wybredne, nie eksploatują swych pięknostek, nie wystawiają ich natrętnymi powtórzeniami na pokaz, przelatują nad nimi jakby mimochodem, w pośpiechu. Nie są puste. Podążając za melodią mowy, polskiej mowy (wyjątek: impromptus, które sobie gaworzą po francusku), snują za każdym razem jakąś wyjątkową myśl, coś perswadują, tłumaczą, o coś się spierają, bywa, że tylko wspominają. Elegancji wtóruje tu rzeczowość, wykwint wspierany jest przez prawdę, choć z rzadka tylko oczywistą, raczej taką z lekka odlotową.” […]…