Bach Johann Sebastian: Brandenburgische Konzerte Nr.1-4 BWV 1046-1049
I Barocchisti & Diego Fasolis.
Koncerty brandenburskie najsłynniejszego z Bachów brałem swego czasu z Music-Island z pewną dozą nieśmiałości. Moje wcześniejsze podejścia do słynnego mistrza muzyki baroku nie były zbyt szczęśliwe. Ot, oczywiście znana i lubiana toccata i fuga d-moll, z którą zaznajomiłem się chyba jako dziecko w jakimś dziecięcym serialu i to wszystko. Reszta mimo kilku podejść (niezbyt starannych, przyznaję) wydawała mi się nudna, jakaś taka napuszona i zbyt przegadana, by nie powiedzieć przekolorowana ornamentami muzycznymi. Toteż było tak: polecają, to wezmę, choć przekonany nie jestem. I cóż, okazało się, że mieli rację …
Johann Sebastian Bach napisał swoje koncerty około 1721 roku i następnie ofiarował je znanemu melomanowi Christianowi Ludwigowi, margrabiemu Brandenburgii, licząc prawdopodobnie na sowitą zapłatę lub posadę na dworze. Nic takiego się nie stało, a sama nazwa „koncerty brandenburskie” pojawiła się faktycznie dopiero po śmierci Bacha, gdy użył jej jego biograf, Johann Nikolaus Forkel. I w takiej formie przetrwała do dziś.
Bachowskie dzieło zagrane przez I Barocchisti pod Diego Fasolisem oczarowało mnie z mocą wodospadów Iguaçu. Bach – niejako odpowiadając na dzieła współczesnych mu kompozytorów (już to Händla, już to Corellego) uzupełnił instrumentarium concertino o grupę instrumentów dętych i w ten sposób koncerty brandenburskie zostały zaliczone do cyklu concerti grosso. Wykonanie I Barocchisti jest pełne z jednej strony autentycznego żaru wykonawczego, a z drugiej melodyjnego idealizmu, stawianego przed słuchaczem z dbałością o szczegóły. Partie poszczególnych instrumentów concertino współbrzmią perfekcyjnie z resztą orkiestry, ba, są na tej płycie fragmenty tak absolutnie nieopisywalne, że nie jestem w stanie oddać ich wartości prostym słowem.
Zwłaszcza II koncert F-dur BWV 1047 brzmi niesamowicie. Rozpoczynające go Allegro to fantastyczny, żywiołowa część, w której po początkowym uroczym dialogu dęciaków prym wiedzie niesamowita solowa partia trąbki. Trąbki tak absolutnie uskrzydlającej, aż trudno zrozumieć, jak czy to w czasach Jana Sebastiana Bacha, czy też nawet dziś jakikolwiek artysta był w stanie zagrać te pasaże dysponując instrumentem pozbawionym zaworów (!). Uświadomienie sobie tego faktu (dla potwierdzenia tego co napisałem proponuję nie tylko posłuchać, ale i obejrzeć zlinkowany z wiadomego serwisu film!) powoduje, że słuchamy Allegro z otwartymi ustami, bo nawet obecnie szybkość następujących po sobie zmian melodii sprawia wrażenie trudnej do wykonania. Cóż, jest to jeden z tych fragmentów muzyki klasycznej, których uroku nie sposób nie docenić.
Koncerty zagrane przez orkiestrę kierowaną przez Diego Fasolisa przykuwają uwagę już od pierwszej nuty. Gdy zasłuchamy się nich bez atencji „trudnego polifonicznego Bacha”, bez zastanawiania się nad eksperymentami z kolorystyką brzmieniową, czy też sposobem rozwijania tematów lub figuracji – dotrze do nas piękno muzyki można rzec popularnej. Oczywiście w XVIII wieku, a nie dziś. Kompozycje te miały pewnie wypełnić lukę między zanikającymi powoli wielogłosowymi formami muzyki sakralnej, która dominowała w tradycji chrześcijańskiej w tamtym okresie i rodzącą się powoli muzyką symfoniczną, jaką kojarzymy choćby z dziełami Ludwiga van Beethovena. Czy wypełniły? Każdy może odpowiedzieć sobie sam na to pytanie.
Napisać, że brzmienie płyt wydanych przez Arts płyt jest znakomite będzie zwykłym niedocenieniem dźwięku, jakie nam ten nośnik proponuje. Muzyka jest pełna wigoru, niesamowicie dynamiczna, a przy tym niczego nie tracąca ze swojej romantyczno – marzycielskiej aury. Słowem podsumowania? Ano, tak muzyka klasyczna powinna brzmieć zawsze.