…
[kropki zamiast tytułu wpisu nieprzypadkowe, po prostu brak mi słowa, którym można spuentować ten utwór]
Gdybym miał wybrać utwór, który nie mógł zostać stworzony przez człowieka to byłaby ta właśnie kompozycja. Nie słynne, niewątpliwie genialne Andante z 21 koncertu fortepianowego Mozarta. Nie przecudna, kosmiczna w swoim wyrazie antyfona O Frondens Virga przypisywana Hildegardzie z Bingen. Oczywiście bardzo blisko piedestału stałoby Si dolce e’l tormento Claudio Monteverdiego, ale jednak i owa pieśń musiałaby ustąpić pierwszego miejsca. Podobnież rzecz by się miała z co najmniej trzema – na pierwszy rzut ucha – kawałkami z przepastnej „bachoteki”: ani jego Magnificat, ani prześliczna aria z Wariacji Goldbergowskich, ani tym bardziej allegro moderato z drugiego koncertu brandenburskiego nie dałyby rady wskoczyć na poziom utworu stworzonego nie przez człowieka. Że o kilku fragmentach kantat z litości nie wspomnę. Ani chybi też winienem wspomnieć w tej litanii najpiękniejszych kompozycji słynnego Rudego Księdza i co najmniej kilka jego takich melodii, od których miękną kolana, szklą się oczy i generalnie człowiek siedzi z otwartymi ustami i słucha. Ktoś jeszcze? A jasne, choćby Jerzy Fryderyk i te jego niemiłosiernie piękne chóry czy arie z Mesjasza. Że o przepięknej gitarze Piotra Grudzińskiego w The Same River nie wspomnę. No i nie larghetto z koncertu fortepianowego f-moll Frycka z Żelazowej woli. Zacna lista wyszła, c’nie?
A wymieniałoby się jeszcze, bo tyle znakomitych nazwisk paść tu powinno, i tyleż rewelacyjnych kompozycji zdałoby się tu napomnieć. Co z tego, skoro wszystkie one furda. Dust in the Wind, sugar mice on the rain i w ogóle zapomnij. Bo wszystko, absolutnie wszystko blednie przy Miserere. Więcej w zakładce [KLASYKA NA PŁYTACH], a póki co… posłuchajmy.