Symfonie przyszłości [cz. 3]
Wszechświat. Czy jesteśmy w nim sami?
Mam taką teorię, że koty to obcy. Podbili przed wiekami Ziemię i teraz, w swojej niezmąconej mądrości zbudowanej na cierpliwości przyglądają nam się łaskawie. Mrużąc oczy…
Całe ich bycie obok nas, każdą chwilę opisuje najlepiej wiersz Briana Patterna o „rzeczach nieważnych”, tak znakomicie przetłumaczony przez Piotra Sommera:
Co koty pamiętają z dni?
i miejsce najcieplejsze, i gdzie dostają jeść.
I gdzie zadano im ból, pamiętają wrogów,
nerwowość ptaków, ciepłe opary ziemi,
użyteczność kurzu.
Pamiętają skrzypienie łóżka, krok właściciela,
smak ryby, cudowną śmietankę.
Koty pamiętają z dni to, co ważne.
Wspomnieniom bez wartości pozwalają odejść
i zapadają w sen mocniejszy niż my,
którym pęka serce, bo pamiętamy
tyle rzeczy nieważnych.
Nie ma tu przypadku. Ani w nawiązaniu do kocich przyzwyczajeń, opisanych wyżej przed linkiem muzycznym, ani w tym fragmencie twórczości Luke’a Howarda. Critical Spirit to właśnie taki festiwal oszczędnych gestów i kosmicznych pejzaży, połączony w całość delikatnym, niczym miękki szelest kocich łapek brzmieniem fortepianu.
Tytuł nagrania przynosi nam właśnie zapowiedź świata nieodgadnionego. Noc, taka, w którą zapadamy się zwykle zamykając oczy to te wszystkie chwile, które są dla nas niczym odległe galaktyki. Może nam się przyśnić cokolwiek, jak dla przykładu coś bardzo rzeczywistego (bo w końcu na drugim końcu wszechświata nie istnieje świat taki sam jak nasz). Albo przeciwnie, coś, co jest jedynie nieodkrytym ludzkim utęsknieniem…
I właśnie to przydarzyło mi się tej nocy. Zasypiałem przy spotifajowej liście zaczynającej się od „Critical Spirit” a sen, jak kot, przyszedł nie wiadomo skąd i kiedy. I to w sumie nie byłoby żadnym wydarzeniem. Ale też nagłe przebudzenie (dlaczego, któż to wie?) przyniosło mi strzęp wspomnienia fragmentu nocnego marzenia. Tego ze spotkaniem z Mamą, której nie ma już na tym świecie od kilku miesięcy. Nie ma ostatecznie. I tu nagle, taki rzeczywisty sen. Jakby to się stało właśnie. Ta łza na policzku, to przytulenie, to niewypowiedziane „ale Mamo, przecież…” i jej zmrużenie oczu „tak wiem…”
Przebudzenie przy lekko ściszonej, acz niezwykle wyraziście brzmiącej Muzyce Kevina Smutsa… „First Contact” aż nie potrafię zrozumieć, jak to w ogóle było możliwe…
Chyba tylko tak można to podsumować…
„Ludzie dążą do osiągnięcia doskonałości, co pozornie jest szlachetnym celem, ale doskonałość w każdym calu jest niebezpieczna. O wiele bardziej pożądane jest to, by być niedoskonałym, ale zachować człowieczeństwo. –Matka Przełożona Darwi Odrade,”
Fragment z Czerwi Diuny,
Briana Herberta i Kevina J. Andersona