Środowy wieczór (27 kwietnia 2022) przyniósł smutną wiadomość. Już nie usłyszymy nowych kompozycji Klausa Schulze (nowych-nowych, bo że coś tam w archiwach drzemie, to oczywiste), Artysty, którego pewnie najbardziej docenią SI w przyszłości panujące nad tym fragmentem wszechświata. Był Klaus, nie ma Klausa. Pozostała muzyka.
Dziwnie się to wszystko splata. Wspominam Klausa Schulze, w kontekście wpisu o muzyce zupełnie innej artystki. Nie ma w tym jednak żadnego przypadku. Mówiąc wprost: wszystko jest ciągiem logicznym. Klausa bowiem słuchałem odkąd pamiętam. Kiedyś jeszcze na na winylach i z radia (kto dziś takie rzeczy pamięta?), potem z płyt CD… a później, jak wszyscy przerzuciłem się na serwisy streamingowe. Byłem trochę jak inż. Mamoń: lubiłem tylko muzykę, którą znałem.
Ale ukryta w streamingu AI, a ściślej, algorytmy, które wykorzystuje doszła do wniosku, że powinienem sięgnąć po muzykę Nilsa Frahma (o, poświęci się mu wkrótce wpis w Klasycznej Niedzieli, a co!). Spodobało się. A jak się spodobało, to Ólafur Arnalds. A owszem, też spoko. No to może Hania Rani?
WOW!
Posłuchajcie (i popatrzcie, bo to muzyka z obrazkami), jak wspaniale wypadła na koncercie w Arte Concert’s Piano Day, na koncercie w Campus Pierre-et-Marie-Curie (Jussieu) w Paryżu. Całkiem niedawno: 1 marca 2022 r.
Jak mówiła onegdaj sama Artystka: „To, dokąd prowadzi nas sztuka, literatura, muzyka, to miejsca nienazwane – jak podróże w naszych snach. Wszystko może się tu wydarzyć, a jednocześnie może się to wydarzyć wszędzie – również w naszym domu”.
No to posłuchajmy, jak wiele się w tej muzyce dzieje. Polecam!