Aktualności
-
Wszystkie popołudnia świata…
Recenzji płyty Tous Les Matins du Monde miało pierwotnie nie być. Bo jakoś nie mogłem się zdecydować, gdzie powinna trafić. Czy umieścić ją pod „S”, jako że za muzyczne zobrazowanie Francji XVII wieku odpowiada Jordi Savall. A może zasadniej byłoby otworzyć przegródkę z literą „M”, jako że większość utworów to kompozycje, których autorem jest Marin Marais? Tudzież można by na upartego wepchnąć wszystko do działu „V” – jak Various Artists (ok., można również jako Różni wykonawcy, ale to mniej pasuje i mimo wszystko jakoś nie brzmi): bo i kompozytorów jest trzech minimum, no i wykonawcy też w kilka osób występują. Voila! Takie bogactwo, że… trudno było zdecydować. No ale… ordnung…
-
Muzyka prawdziwie… dawna.
HIPowy, pojawiający się od czasu do czasu termin określający poszukiwanie autentyzmu wykonawczego w muzyce może być kolejnym słowem – kluczem, które kreuje a nie opisuje rzeczywistość. Jest bowiem całkowicie prawdopodobnie, że zwolennicy i przeciwnicy historically informed performance stając w szranki wzajemnych oskarżeń (choć przeciwnicy HIP są raczej w odwrocie, przyznaję) tak zapalczywie bronią swoich okopów, że sama kwestia muzyki schodzi na plan dalszy. Argumenty przytaczane przez strony są różnorakie, przytaczać ich nie zamierzam, ale wydaje się, że zgodność co do jednej kwestii między obozami można jednak wynegocjować: gdzie to jest możliwe – tam warto próbować wykonywać muzykę klasyczną w miarę możliwości zgodnie z pierwotnymi założeniami. No właśnie: owe pierwotne założenia. Z…
-
Smutek…
To był fatalny tydzień. Jeden z tych, o których myśli się w kategoriach: „jak najszybciej zapomnieć”. Gdyby się dało, tak po prostu, ot, pstryk palcami, w dokładnie taki sam sposób, jak to, co się stało tydzień temu. Tamto nagłe i okrutne zdarzenie. W tamten cholerny, środowy wieczór. Pewnie, że to minie. Trochę już człowiek trwa na tym świecie, więc wie, że zawsze mija. Czasami szybciej, czasami wolniej, ale ta zadra, ta pustka, którą wypaliło nam w duszy (załóżmy, że ją mamy) owo zdarzenie w końcu zniknie. Fala kolejnych dni, codziennej rutyny, gestów, rozmów, okruchów piękna (no bo przecież nie oślepliśmy ani nie ogłuchliśmy na nie, prawda?) w obrazach czy dźwiękach…
-
Rzecz o muzyce…
….neapolitańskiej, choć w sumie nie tylko. Pierwotnie faktycznie chciałemten wpis i podporzadkowanąmu recenzję albumu poświęcić wyłącznie tej specyficznej odmianie włoskiej muzyki. Ale ostatecznie uznałem, że Klasycznej Niedzieli trzeba na sprawę mało znanej, włoskiej muzyki spojrzeć szerzej. A te wspominki koniecznie trza zacząć od Marco Beasleya i ansambla Accordone. Dlaczego od tych mało znanych szerszemu gronu odbiorców muzyki Artystów? Ano bo właśnie oni systematycznie udowadniają, że barokowa Italia to nie tylko Wenecja czy Rzym. Wiadomo, że sława Vivaldiego czy Monteverdiego przeminąć nie przeminęła, ale że przy okazji przyćmiła innych kompozytorów to już chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć. Kto dziś nie zna słynnego sporu między harmonią a wyobraźnią? No dobra, po tym tytułem…
-
Kosmici, Bach i wiosna…
Obejrzawszy jakiś czas temu remake znanego filmu z lat pięćdziesiątych doszedłem do wniosku, że nie powinienem się dziwić wykorzystaniu Jana Sebastiana Bacha jako argumentu za oszczędzeniem rodzaju ludzkiego. „Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia”, bo o nim mowa, zawiera sekwencję, w której Keanu Reeves jako Klaatu zastyga w zadumie słysząc kompozycję właśnie lipskiego kantora. Niewątpliwie muzyka oraz matematyka, to dwa języki, które będą mogły „przełamać lody” w sytuacji, gdy wreszcie natkniemy się na inne cywilizacje. Albo ona natkną się na nas. Jeśli zaś mowa o tych kwestiach, to Jan Sebastian Bach trafił na zbiór Voyager Golden Record – czyli na złote krążki zawierające m.in. muzykę stworzoną przez kompozytorów na Ziemi,…
-
A moment in time…
Pustynny wiatr Ma zapach horyzontu Szumu liści palmy I wirującego piasku Ma kolor nieba kosmosu Nocy bez gwiazd W obecności samotnego księżyca Pustynny wiatr Płynie ponad górami Niesie dotyk drobnego piasku Uniesionego z grzbietu wydm Wśród szumu jodeł Jest obcy Jak śpiew w nieznanym języku Anna Pituch-Noworolska, Maroko, Czytelnia, nowynapis.eu, 2021 https://youtu.be/vaQeQsEpbN0?si=55vP6T7VB8GaY78l Mmmm… taaaak. Dokładnie tak. Gdzieś między tchnieniem ciepłego, górskiego powietrza, a chłodnym szumem wiatru na zjazdach z przełęczy. Pomiędzy miętowym smakiem herbaty, a kawowym czarem espresso. Między ciszą kładących się spać dolin, a zgiełkiem Marakeszu… jest nieustająca myśl, by tam wrócić. I zagłębić się w te smaki, zapachy i widoki, przy dźwiękach muzyki Dhafera… Ech…
-
Ani grama…
… obowiązku. Ani sekundy przymusu. Ani kawałka konieczności. Bo niczego nie trzeba. https://youtu.be/MBLvex1PZ6U?si=5g-1yPMSe0mDKA58 Świętego spokoju…
-
Kobiety… Kórnika
W dniu 28 grudnia 2022 roku Rada Miasta i Gminy Kórnik ustanowiła rok 2023 rokiem Jadwigi Zamoyskiej i Wisławy Szymborskiej. Wcześniej odpowiednie uchwały zostały przyjęte przez Sejm (Jadwiga Zamoyska) i Senat (Wisława Szymborska) Rzeczypospolitej. Właśnie w ramach obchodów Roku Jadwigi Zamoyskiej, w Pałacu Działyńskich w Poznaniu, 22 października 2023 r. odbędzie się specjalny koncert muzyki barokowej. Zachęcam, warto. Godz. 16.00, wstęp wolny.
-
Dolce far niente…
Byliśmy tam… … mimo, że to któraś tam z kolei nasza wyprawa w italskie przestrzenie, to… byliśmy tam po raz pierwszy. Zupełnie inaczej, niż dotąd, bo bez długotrwałej zazwyczaj, lekko jednak męczącej (bo niemiecki Übernachtung mit Frühstück wcale w tym nie pomagał) podróży autem przez te tysiące kilometrów mniej lub bardziej zakorkowanych autostrad. Ot, po prostu – wsiadasz w samolot i 2h później wita Cię, podróżniku owo słynne dolce far niente… … byliśmy więc tam i jeszcze wrócimy… Dariusz Czaja, w swojej opowieści „Gdzieś dalej, gdzie indziej” (polecam, nawiasem mówiąc) ujmuje to tak: „Każda podróż zaczyna się przecież od oczekiwania, od jakiejś wizji tego, co chcemy zobaczyć, co poznać chcemy. Przygotowując się…
-
Podobno…
… życie nie znosi pustki. I coś w tym jest, że wystarczy tylko poczekać, a to, co wydawało nam się utracone i wygasłe, powróci na nowo. Czasami wolniej, a czasami szybciej, ale… powróci. Gdy kilka lat temu odkresliłem grubą kreską rozdział zatytułowany „Esbjörn Svensson Trio”, bo zdało mi się, że wszystko, co zostało zarejestrowane już słyszeliśmy, a Wieczność zabrała szwedzkiego pianistę na zawsze… to nie przypuszczałem, że całkiem szybko (no dobra, parę lat zeszło, ale mogło upłynąć więcej) wróci do nas taka niezwykle wyrafinowana i bliska w brzmieniach muzyka. Te dwa albumy, które znam są wyborne, ale nowy singiel… mmm… nic, tylko siąść z kieliszkiem wina na tarasie i raczyć…