Sporo było ostatnio nowego jazzu w Klasycznej Niedzieli. Zrobiliśmy wyjątek co prawda na wstawkę o diabelskim interwale, a nawet zobrazowaliśmy go utworem średniowiecznego kompozytora Guillaume de Machaut, ale fakt, to fakt – jazz tu ostatnio króluje. I słusznie całkiem, bo z dobrą muzyką jest jak z dobrą kawą – nigdy jej za wiele.
Nie inaczej będzie tym razem. Ale, żeby znaleźć wspólny mianownik pomiędzy klasyką, jazzem a współczesnością, sięgniemy do płytoteki (całkiem bogatej) zapomnianej już dziś Artystki. Zapomnianej, bo gdy nagrywała wcale nie miała lekko. Ale… zanim lekko o Jej historii , posłuchajmy muzyki. Jedno z niewieleu nagrań wideo. Wymowne po wielokroć…
Ten kawałek, Why Did You Leave Me, to kompozycja Dorothy Ashby, zestawiona z fragmentami filmu Jean-Luca Godarda Vivre sa vie (znanym też pod tytułem It’s My Life). Jako się rzekło – jedno z niewielu nagrań, gdzie muzyka amerykańskiej harfistki jazzowej ubrana została obrazkami filmowej taśmy, i możemy jej posłuchać w popularnym serwisie. Ale żeby nie było tak różowo… samej Dorothy na tym filmie nie znajdziemy. Dlaczego? Och, to bardzo proste. Wyobraźcie sobie… 1965 rok, czarna harfistka, KOBIETA grająca jazz… Jak dobrze, że tamten czas minął. Czas, gdy kobieta miała siedzieć w domu, gotować, rodzić dzieci i ślicznie wyglądać dla męża. A nie, czekaj…
I choć ten wpis miał być poświęcony muzyce wyłącznie, to nie daje się uciec od zdarzeń, którymi świat raczy nas codziennie i o każdej porze. Wojna w Ukrainie, rewolucja w Iranie plus wszechogarniająca melancholia jesienna… więc nieprzypadkowo na koniec zabrzmi kompozycja zarówno „jesienna”, jak i „wojenna”. Concerto de Aranjuez Joaquino Rodrigo. Napisana w 1939 roku kompozycja, wielokrotnie nagrywana (także przez jazzmanów) to album, którym Dorothy Ashby pożegnała się z publicznością w 1983 roku. Zmarła trzy lata później na raka…