To był fatalny tydzień. Jeden z tych, o których myśli się w kategoriach: „jak najszybciej zapomnieć”. Gdyby się dało, tak po prostu, ot, pstryk palcami, w dokładnie taki sam sposób, jak to, co się stało tydzień temu. Tamto nagłe i okrutne zdarzenie. W tamten cholerny, środowy wieczór.
Pewnie, że to minie. Trochę już człowiek trwa na tym świecie, więc wie, że zawsze mija. Czasami szybciej, czasami wolniej, ale ta zadra, ta pustka, którą wypaliło nam w duszy (załóżmy, że ją mamy) owo zdarzenie w końcu zniknie. Fala kolejnych dni, codziennej rutyny, gestów, rozmów, okruchów piękna (no bo przecież nie oślepliśmy ani nie ogłuchliśmy na nie, prawda?) w obrazach czy dźwiękach w końcu, jak przypływ zetrze te ślady z piasku. Wiem, wszak ani to pierwsza, ani ostatnia strata…
Ten fragment wzięty od Nazima Hikmeta właściwie mówi wszystko…
[…] Stoimy nad rzeką, platan, ja, kot, słońce, i nasze życie. Nasze oblicza odbijają się w tafli wody, platanu, moje, kota, słońca, i naszego życia. Blask wody rozświetla nas, platan, mnie, kota, słońce, i nasze życie.
Stoimy nad rzeką, Najpierw odejdzie kot, Jego oblicze rozmyje się w tafli wody. Potem ja odejdę, moje oblicze rozmyje się w tafli wody. Następnie odejdzie platan, jego oblicze rozmyje się w tafli wody. Później odejdzie rzeka słońce zostanie, a potem i ono odejdzie…
Mówiłem o Niej: Moja Jazzowa Kotka, bo gdy ten rodzaj muzyki wybrzmiewał w pustym pokoju, zawsze zjawiała się ona. Przysiadała na oparciu łóżka, czasami wyciągała się na całej jego długości, a przednie łapki delikatnie pulsowały w rytm muzyki. Niemożliwe? Oczywiście, że niemożliwe. Pewnie tak samo, jak wybieganie z zarośli wprost na próg domu, gdy podjeżdżałem autem czy rowerem wracając z pracy.
Każda ta chwila… stęsknione spojrzenie, wyczekiwanie, aż wreszcie ruszę się do naszego pokoju, radosne okrzyki, gdy sięgałem dla przeznaczony dla Niej plasterek szynki czy odgrzewałem talerzyk specjalnego, ukochanego mleczka jest teraz we mnie jak zadra po czasie, który minął.
Umrzeć? Tego się nie robi Kocie! …mam te słowa, ciut inaczej napisane przez Szymborską przed laty cały czas przed oczami. I nie mogę się pozbierać…
„(…)Koty pamiętają z dni to, co ważne.
Wspomnieniem bez wartości pozwalają odejść
i zapadają w sen mocniejszy niż my,
którym pęka serce, bo pamiętamy
tyle rzeczy nieważnych.”
Jeden komentarz
skfar
„(…)Koty pamiętają z dni to, co ważne.
Wspomnieniem bez wartości pozwalają odejść
i zapadają w sen mocniejszy niż my,
którym pęka serce, bo pamiętamy
tyle rzeczy nieważnych.”
Trzymaj się brachu.