Aktualności

Diabolus in musica czyli strzeż się słuchaczu…

Oczywiście możliwe jest, że Piekło, w znaczeniu w jakim większość nas myśli – wymyśliliśmy sobie sami. A dokładniej stało się to tak, jak swego czasu w słynnym kawale („… zmarła dusza trafia do piekła, i widzi, że we wszystkich salach wygląda ono inaczej, niż myślała, że tam będzie. Jedni lokatorzy Piekła bawią się, inni piją, jeszcze inni ucztuj i śpiewają – we wszystkich salach radość i zabawa. Poza jedną: w tej ostatniej dusze jęczą, polewają się smołą, obdzierają się ze „skóry” – słowem – zupełne zaprzeczenie wcześniej odwiedzanych pokoi. Pyta więc ów umarlak napotkanego „Diabła” – dlaczego te wszystkie odwiedzone przezeń wcześniej dusze bawią się i cieszą, jak nigdy. Diabeł odpowiada, że tak tu już jest! No a tamci – pokazuje umarlak na tych, co nurzają się w cierpieniu? A tamci – odpowiada Diabeł – cóż, tamci to chrześcijanie – oni zawsze muszą dla siebie coś takiego wymyślić …”

Cukierek albo psikus... czyli kto tu ma nie po kolei nie tylko z głową...

Pozornie więć ten żart powyżej może wydawać się obrazoburczy i obrażający uczucia (a akurat z takich reakcji nasze społeczeństwo słynie). Jednak zanim ktokolwiek rzuci kamień proponuję przeczytać jeszcze tych kilka następnych zdań wyjaśnienia. Z racji tego, że nie miałem zbyt wiele do czynienia z mądrymi tekstami religijnymi, to przyjmuję w ciemno podejście do apokatastazy wyrażone w tym miejscu. A co to takiego ta apokatastaza? To doktryna religijna, sformułowana w pierwszych wiekach chrześcijaństwa w kościele wschodnim (doprecyzowana przez św. Grzegorz z Nyssy), zgodnie z którą na Końcu Świata będzie miało miejsce powszechne zbawienie, co oznacza ni mniej, ni więcej, że wszyscy potępieni, a nawet Szatan, zostaną zbawieni. No, to jakby załatwia sprawę, prawda? Fakt, że koncepcja ta została zarzucona oficjalnie (no lepiej straszyć piekłem, stosem czy czym tam się da) kilkanaście wieków temu, ale… przypomnę: ludzie to wymyślili i ludzie uznali że tak nie będzie? Jak jest, nikt nie wie. Więc nieśmiało zwracam uwagę, że  te wszystkie niemiłe słowa, jakie dzieci słyszą w czasie Halloween wcale nikogo do Nieba nie doprowadzą.

Wróćmy do Szatana, Piekła i grzechu, czyli czegoś, co ma działać na ludzkość (że nie na całą, to chyba nie muszę nikomu tłumaczyć?). Od VI wieku n.e., dokładniej od Synodu w Konstantynopolu Diabeł, będzie traktowany jako wizja porywającego dusze ludzkie na wieczność zła (hehe, za czasów komuny to była Czarna Wołga… ktoś to pamięta?). I nagle zaczyna się pojawiać nie tylko w uczonych religijnych dogmatach, ale także trafia do dziedzin dotąd nie wolnych od szatańskiej ideologii. O istnieniu specjalnych kościelnych urzędników, którzy specjalizowali się w tropieniu najmniejszych nawet przejawów szatana napisano setki mądrych rozpraw, tudzież mniej mądrych książek. Pominąłbym więc najchętniej ten paskudny epizod w historii ludzkości, ale wyraźnie nie mogę. Bo mordowanie ludzi, którzy mają inne przekonania to wcale nie melodia przeszłości. Spójrzcie na dzisiejszy Iran choćby…

No, ale wróćmy do szatana, którego zaczęto się doszukiwać w miejscach, których nigdy byśmy o to nie podejrzewali. Literatura – no owszem, rzeźba, malarstwo – okej, niech będzie. Ale że muzyka? No właśnie. Przypomnę, że w VI wieku nikt o death metalu nie słyszał…

Przerywnik muzyczny, czy pozostajemy w temacie.

Ano właśnie, muzyka. I stąd ten groźnie brzmiący tytuł niniejszego wpisu (i w sumie utworu też). Bo choć obecnie dla jednych stanowi on nawiązanie do muzyki dawnej, to dla innych przynosi skojarzenie z muzyką … grupy Slayer. Tak czy siak, można źle trafić. A Diabolus in musica to po prostu interwał zwany trytonem czyli odległość między dźwiękami wynosząca trzy całe tony. Przez to w epoce renesansu ten interwał uznany został za dysonans i jako nieprawidłowy był wręcz zakazany (i dlatego nazywano go po łacinie diabolus in musica traktując go jako stworzonego przez diabła). Stąd już blisko do doszukiwania się szatana w książkach, genitaliach rzeźb klasycznych, dekoltach sukien noszonych przez kobiety, włosach nastolatek i tysiącu różnych rzeczy, które przeszkadzały (przeszkadzają) różnym ludziom. „Gdyby mój własny ojciec popadł w najmniejszą choćby herezję, własnoręcznie zebrałbym drewno na stos dla niego”  te słowa Giovanni Pietro Carafy – czyli papieża Pawła IV dowodzą, że Pawka Morozow nie wziął się z próżni.

Póki co więc zachęcam do posłuchania muzyki średniowiecznej Guillaume de Machaut.  Zawierającej słynny zakazany interwał. Link powyżej. 

No dobra, ktoś powie – a co z tym Halloween? Ano… jeśli ktoś myśli, że dziecko na złą drogę przez to, że przejdzie się po sąsiednich domach czy mieszkaniach wołając „cukierek albo psikus” to żyje w większej ułudzie, niż Putin nazywający Ukraińców nazistami.  Nie nie, dziecko od takich zjedzonych potajemnie i w nadmiarze cukierków zdecydowanie nie robi się od razu fanem Mercyful Fate. Albo Behemotha. Co najwyżej przytyje ciut i tyle. Nie histeryzujcie zatem i dajcie im się radować swoją młodością. 

Podobał się de Machaut? Ze swoim trytonem? To teraz posłuchajmy, gdzie ów interwał skrywa współczesna muzyka. Dla porządku taka króciutka, aż dość wymowna lista.

Najpierw Sabbs...

Potem King Crimson...

a na koniec... Metallica 😉

I wszystko pozytywne, co o diabelskim interwale i halloween... ...jak krew w piach 🙂

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *